środa, 15 maja 2019

Głóg?

Napadł mnie deszczyk na chwastobraniu, ale skryłam się pod daszkiem i przeczekam.
To głóg prawda?
Kilka lat koło niego chodzę i dopiero dzisiaj go zauważyłam. Zielarka od siedmiu boleści ;)
Zawsze się gapiłam na to, co na ziemi a dziś pszczoły mnie oszołomiły i spojrzałam w górę.

O raju jak pięknie!
Żaby rechoczą, ptaszki świergolą, cisza, spokój. Bycie człowiekiem ma czasem dobre strony.

niedziela, 12 maja 2019

W mojej świątyni dziś jak na patelni. Słońce praży. Chwasty nazbierane, psy wykąpane w rosie podśmierdują niestety, i mlaskając wylizując futerka, co trochę psuje wrażenia zmysłowe ;)
Niby nie mam czasu, bo szwagierka wdowa się zapowiedziała. Jak na chujową panią domu przystało nie ma czym gości przyjąć.
Może drożdżowe bez zagniatania z rabarbarem?

Co do synowych, dziewczyna młodszego od 5 lat ta sama. Mieszkają razem studiując. Chyba dają radę.
W święta odwiedziła nas dziewczyna starszego, jako że było to nasze pierwsze spotkanie, miałam stresa. On jej naopowiadał jak to u nas święta przebiegają bez spiny a ja szykowałam się jakby sanepid miał mnie najechać ;D
Wychodzi na to że tylko ja się spinam ;)

M. Wypadła bardzo sympatycznie, normalna, wesoła, rozgadana, otwarta. Takie było moje pierwsze wrażenie.
Całe moje napięcie rozładował jej pies z którym przyjechała. Jacek powinien mieć na imię Demon : D W niesforności prześcignął nawet naszą Fionkę ;D
Niespożyta energia.

Jak dla mnie mogłaby to już być TA.
M mieszka z babcią,która dobiega 90, jest moherowym beretem i dręczy młodych że powinni się chociaż zaręczyć.

Zmykam bo już czuję się jak skwarka. Za wiatrem na słońcu - żar tropików.
Ptaszki pitolą miło ale ciasto sie samo nie upiecze.

piątek, 10 maja 2019

Cpz

Dawno temu, kiedy jeszcze pisywałam w papierowym pamiętniku, siadałam na dworze i tytułowałam wpis "cpz" . Codzienna porcja zachwytu.
I dziś mogę tak samo zatytułować.
Siedzę u Zdzicha na prowizorycznej ławce, a świat pachnie, brzmi i wygląda.
Cała torba zielska już narwana na sok. Przy okazji wyrażę mój zachwyt nad wyciskarką wolnoobrotową. Mam od roku i używam codziennie. Dobry zakup.

Nic mi tak dobrze nie wychodzi jak nicnierobienie, to moje ulubione zajęcie. Mogłabym słuchać tych ptaszków,gapić się na zieleń i wąchać maj zawodowo :D
Ale trzeba ruszyć zadek bo ogród czeka. Trzeba dosiać ogórki i fasolkę.
Wiatr z południa to już może ciepło wreszcie będzie. Niby maj ale ja jeszcze w czapce. Do miasta zdejmuję ;) ale jak z psami rowerem przez pola mknę, w czapce mi milej.
Tym bardziej że ledwie się wygrzebałam z przeziębienia i jeszcze mam uszy lekko przytkane. Chyba odreagowywałam stres świąteczny i pierwszą zapoznawczą wizytę z lubelskią kandydatką na synową ;D




poniedziałek, 6 maja 2019

bocian, koty i chwasty


Dawno temu obiecałam zdjęcie boćka i nawet zrobiłam, ale żeby wstawić zabrakło czasu. W międzyczasie świat się zazielenił, więc fotka trochę nieaktualna, ale bociuś ten sam.
W tym roku ucierpiały nie tylko moje okna, ale i sąsiadów. Wojowniczo nastawiony bocian walczył z własnym odbiciem w szybie. Co chwile sfruwał z gniazda i naparzał intruza. Dziwne odgłosy zaintrygowały Iksińskiego, który zaobserwował ten proceder i poinformował sąsiadów. To nowy dom, jeszcze nie zamieszkały (nawiasem mówiąc od 60 lat nic nowego się w naszej wsi nie wybudowało, więc szok, że powstał). Sąsiadka zakleiła najpierw drzwi na taras, bo dreptał tam na piechotę , ale później atakował z powietrza odbicia w innych oknach i trzeba było zakleić wszystkie od zachodu, bo aż krew była na ścianach.
Upragniony deszcz wreszcie spadł, leje już trzeci dzień bez przerwy, zimno jak jasna cholera, rzepak kwitnie, pszczoły nie latają. O równowagę w przyrodzie, jakoś trudno ostatnio ...

W zeszłym roku koty od kwietnia już miały wakacyjny zakaz wstępu do domu, w tym roku eksmitowałam je na święta, ale już z powrotem ich zaprosiłam, bo sumienie mnie dręczyło, że zmarzną bidusie. Siedzą w kotłowni i ani miaukną.

Na chrzest babcinej prawnuczki zrobiłam kolejnego kota w prezencie. Babcia dała radę, była obecna i w kościele i na imprezie. Jestem pełna podziwu dla niej. Przyjęcie było w lokalu na piętrze, bez windy!




Z powodu deszczu juz trzeci dzien na chwastach nie byłam.