niedziela, 24 października 2021

pitu pitu

 Już zapomniałam jak to się robi, wyszłam z wprawy, ale obiecałam jednej blogokoleżusi, że rychło napiszę nowa notkę. Siódmy dzień się mobilizuję ;D

Nareszcie jesień! Koniec roboty, wreszcie nastaje ciemność i nie ma że trawę trzeba kosić, czy po ogródku z motyka latać. 

Rolnictwo mnie wykańcza, jestem zaledwie żoną rolnika, ale to ani chybi jakaś kara.
Lato było koszmarne. Żniwa to zawsze trudny czas, ale w tym roku skończyło się załamaniem nerwowym. Niezliczone awarie kombajnu w tym dwa pożary i na dobitkę wypadek Iksińskiego, to ciut za dużo jak na moją lękliwą i wybujałą wrażliwość.
Małż - lotos i oaza spokoju, poobijany, posiniaczony, nawet nie chciał słyszeć żeby na jakiś SOR pojechać. Głową tak wbił radio w kabinie, w traktorze, że do dziś go się nie dało wyciągnąć. Z rozbitym łbem, kulejąc pojechał na drugi dzień kosić rzepak, bo pogoda, bo czas nagli, a tu trach, kombajn się zapalił, chłodnica pękła, pasek sie urwał. Karuzela katastrof.
Tego co się działo w mojej głowie nie da się opisać. Na szczęście przeminęło. Przeżyłam, nie zabiłam się, a już miałam ciągoty.
Mój umysł potrafi mnie tak zakleszczyć, że gubi się cała moja mądrość i dystans, zapominam, że to tylko moja interpretacja zdarzeń, że są inne punkty widzenia, inne wyjścia. Dawno mi się taki zjazd nie przydarzył.

Nie zdążyłam odnotować, że w zeszłym roku sprowadzili się do naszej wioski nowi ludzie. Małżeństwo z 10 letnią córką. Mili, serdeczni, aczkolwiek lekko niepełnosprytni. Ona bez prawa jazdy, co na naszym zadupiu nie jest bez znaczenia. Zaryzykowali, sprzedali mieszkanie w bloku i bez gwarancji, że znajdą tu jakąś pracę przyjechali. Z pracą słabo, zatrudnili się, ale mam wrażenie, że drenuja ich tam. Obydwoje pracują i ciągle im nie starcza.
Zauważyłam, że mam taką funkcje w życiu, że jestem kołem ratunkowym. Podaje rękę i ciągnę do portu. Najpierw był głuchoniemy Zdzichu, miałam go na oku, robilam zakupy, częstowałam zupą, interweniowałam w opiece społecznej, pomogłam trafić do szpitala , a potem do DPS-u. Następny był wuj Feliks z ciotka Maryśką, osiem lat byłam u nich na służbie. Teraz mam Babcię i dodatkowo tych nowych sąsiadów. Pożyczam kasę, wyprowadzam psy, jak wyjeżdżają na dłużej, jak nie mają co zrobic z dzieckiem przyprowadzają ją do mnie. 
Przy okazji Babcia ma trochę rozrywki, bo często zabieram tę dziewczynkę ze sobą. Są na podobnym etapie rozwoju, każda chciałby być w centrum uwagi. We trzy gramy w wojnę, albo w Piotrusia ;D

Podejrzewam u tej małej dyskalkulię, już kilka miesięcy uczę ją tabliczki mnożenia, tłumaczę, ale ona nic nie kapuje. Tyle co ją dręczę to na pamięć by się mogła nauczyć, bez rozumienia, ale ona tego nie przyswaja. Wydrukowałam kolorowe ściągi, wymyślam gry z zastosowaniem mnożenia i zero efektu.
Jest miła, wrażliwa, śmiała i nawet życiowo zaradna, ale ma jakąś dysfunkcję. 

Moi rodzice jak zawsze na wojennej ścieżce, mamanie odzyskała słuchu po tym udarze, a dodatkowo wykryto jej torbiel w zatoce szczękowej, już jest po operacji usunięcia tego. 
Ojciec kowidianin zaczął mieć problemy z sercem, (ja - foliara ;D) zanim zdążyłam zasugerować, że może to jakiś niepożądany odczyn poszczepienny, zaszczepił się trzeci raz.

Babcia Hela jest dowodem na to, że jak ktoś chce żyć to medycyna jest bezsilna. Lokalna pani doktor zaleciła profilaktyczne badania krwi i moczu, wyszła niewydolność nerek i stan zapalny. Pani doktor naprzypisywała leków, ale babcia się zaparła, że nic jej nie jest, nic ją nie boli, i wmawiają w nią, jak w Niemca chorobę. Ja odpuściłam, ale synowie zmusili ją do tych leków, na  10 dni im starczyło zapału. Kolejne badania wyszły równie złe, ale Babcia coraz bardziej się buntowała. Nie pojmowała po co ma łykać tabletki jak dobrze się czuje. Odpuściliśmy i babcia se żyje po swojemu i nawet jak jej te nerki wysiądą, to przecież kiedyś muszą.
Bardzo przeżywałam to zmuszanie babci, dla mnie ten gwałt na psychice był gorszy niż ewentualna powolna śmierć. 
Synowie, fani medycyny uczepili się i w końcu się poddała. Nie było mnie przy tych rozmowach, przychodzę i pytam i jak się babciu czujesz? Na co Babcia opowiedziała mi anegdotę:
"Topi się jeden chłop i krzyczy:
- ratunku, pomocy!
Obok przechodzi drugi chłop i mówi:
-nie traćcie siły, puszczajcie się na dno."




 




13 komentarzy:

  1. Ty - Iksiu - gdybyś tylko miała czas i siłę, to byś mogła książki pisać. Tyle się wciąż u Ciebie i wkoło dzieje!
    Całuję mocno i ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To po pierwsze, a po drugie duży zasób słów, łatwość wiązania ich w logiczną całość, zmysł humoru i ogólny wdzięk��Tylko skąd wziąć czas? Pozdrawiam- zocha

      Usuń
  2. Cieszę się, że się odezłaś, bo lubię te wpisy. Już trochę się niepokoiła, bo za długa ta cisza. Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że się odezwałaś, często myślałam o Tobie! Fakt, nie zawsze u Was wszystko idzie cudnie, ale jakoś jednak się ta życiowa karuzela kręci!
    Ściskam mocno, życzę aby jak najszybciej otworzyły się wszystkie okienka nadziei i radości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach żono rolnika szkoda że nie jesteś moją sąsiadką:) Przydałoby mi się mieć takie Koło Ratunkowe. Pozdrawiam serdecznie:) Anka

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu sciskam serdecznie ( też foliara).
    Iksinski jest jak Twoja Babciusia, oby opatrznosc nadal nad nim czuwała.Szkoda tylko, że Twoja psyche na tym cierpi, trzymaj się kochana ♥️

    OdpowiedzUsuń
  6. Często zaglądałam wyczekując na wieści. Pomimo komplikacji żniwnych jakoś zrobiliście w polu, Iksiński twardziel poradzi sobie i zycie do przodu, a Babcia....podziwiać, jeszcze żarcikiem sypnie. Pomoc rodzinie....masz serce. Co u Iksikow, studiuje młodszy chyba, bo już nie wiem. Pozdrawiam serdecznie i dużo sił dla Was.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz, że kocham Cię od zawsze, ale dzięki temu Twojemu wpisowi kocham Cię jeszcze bardziej ;* :D My z mężem też foliarze, dzieci nasze na szczęście też, a i wnuczka 14-letnia ma takie samo zdanie o ściemie świrusowej, jak i my ;) Ufff! Jak się cieszę, że jesteś z nami :D

    A poza tym, jak zawsze, wołam na puszczy: pisz częściej! :P :D

    To pisałam ja, moon ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite lato, Iksiu, ale pamietaj troszke o sobie samej, prosze!

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzymaj się ciepło 😜
    Alicjawu

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudnie jest moc Cię znowu przeczytać. Pisz, pisz, bo masz takie pióro, rękę, klikanie, że czyta się z prawdziwą przyjemnością.
    Pozdrawiam cieplutko
    dwukrotnie zaszczepiona Anonimka 😁

    OdpowiedzUsuń
  11. O jak fajnie, Iksia pisze! Ale miałaś jesień, olaboga, ja tak samo czarnoscenariuszę zawsze. Dobrze, że Iksiński wyszedł w sumie bez szwanku.
    Pozdrawiam serdecznie
    Innyglos

    OdpowiedzUsuń