piątek, 3 listopada 2023

Taka dziś cisza i spokój, że nie wiem od czego zacząć. Był kocioł a teraz pustka w głowie.

Przeżywszy lat 102 i pół, 24października 2023 roku umarła moja babcia.
Wydaje mi się, że trochę ją namówiłam na ten krok, a może to tylko koincydencja, naszej rozmowy i naturalnego biegu zdarzeń?

Przyznam, że byłam już wykończona tym ciągłym napięciem. Ostatnie pół roku spędziłam na froncie, w ciągłej walce, zmaganiu, w gotowości, na manewrach i poligonie. Ostatniej nocy babcia wołała mnie 26 razy. Co 20 minut przerażające – Aaaniuuuu! Wyrywało mnie z dopiero co odzyskanej równowagi. Leciałam na złamanie karku, bo głos taki potrzebujący. Zanim nawiązałam kontakt, że już jestem, albo zapominała po co mnie wołała, albo wymyślała coś na poczekaniu;
- daj się napić
- ogórki mi się śnili
- gdzie mój różaniec
- włącz radio
- zajrzyj mi do oka
- jaka to pora
- pięta mnie boli
- nakryj mi ramię
- popraw mi poduszkę
Takich strasznych nocy było wiele, w dzień w miarę spała, ale w nocy była musztra. Jej ciało było już maksymalnie udręczone, przykurcze we wszystkich mięśniach, odwodnienie, nie mogła mówić, przełykać, odleżyny na plecach, piętach, na uchu, a najbardziej dawał się wszystkim we znaki jej upór i negacja. Nie zgadzała się na nic, protestowała, krzyczała, płakała, przy każdej zmianie pieluchy, przy każdej próbie zmiany pozycji ciała.

We wtorkowy poranek zapytałam ją:
- Babciu czy ty już byś chciała odejść z tego świata?
- sama nie wiem.

To mnie w niej zawsze zadziwiało, że ona nigdy nie chciała umrzeć, chociaż wydawała się cierpiąca i nieszczęśliwa, uparcie obstawała przy tym, że tak dobrze żyć na świecie.

-Ale babciu zobacz, twoje ciało już się zużyło, do niczego się nie nadaje, nie czeka cię tu na ziemi nic oprócz cierpienia i bólu, już pora na ciebie.
- ale ja nie wiem jak tam będzie.
- jakoś będzie, chyba nie gorzej niż tutaj, już nie masz tu nic do zrobienia
- to nie moja sprawa, ja tym nie rządzę
- przeciwnie babciu, jak będziesz gotowa, jak się wreszcie poddasz, to umrzesz, a jak ty się trzymasz życia pazurami, to żyjesz, cierpisz tylko i zabierasz nam nasze  życie, mój tato nie ma już siły, sam jest trochę stary, ja też powinnam spać w domu z mężem, zamiast z tobą, jestem, bo sytuacja wymaga, ale co masz z takiego życia? czas już na ciebie.

Nie podobało jej się to, chciała protestować, zaprzeczyć, coś mi odpowiedzieć, ale postękała tylko, bo nie miała siły mówić.

Umarła kilka godzin po naszej rozmowie.
Odeszła spokojnie we śnie, modliłam się o to, bo w trakcie jej długiego umierania, emocji wygenerowaliśmy tak dużo, że już brakowało zasobów, żeby się z tym uporać psychicznie.

Ten około pogrzebowy czas był dla mnie trudny, bo ja potrzebowałam posiedzieć, pomyśleć, przetrawić to wszystko, a tu trzeba działać, podejmować decyzje, zachować się, zderzyć z tradycją, opinią publiczną i rozbieżnymi oczekiwaniami rodziny i znajomych.

Nie było nocnego czuwania przy zmarłej, mama była zawiedziona.
Trumna nie była otwierana, i nie stała w kaplicy, tylko godzinę przed mszą wystawiono ją od razu w kościele.
Nie napisałam nic o babci dla księdza, bo za szybko to było i za dużo się działo (Maciek przyjechał, pies zachorował), nie miałam w sobie siły i dystansu, nie wylizałam jeszcze ran. W efekcie kazanie było tak beznadziejne, że tylko ja się ucieszyłam, reszta była zadziwiona poruszaną tematyką. Ksiądz gadał od rzeczy o wyborach, Izraelu, Korei Północnej , ale przynajmniej miałam trochę przerwy w płakaniu. Wzruszało mnie wszystko (z wyjątkiem księdza), ojciec przy trumnie, ludzie, że przyszli, ckliwe pieśni religijne, wspomnienia, własna wyobraźnia. Łzom nie było końca, chciało mi się szlochać na głos wręcz.
Tak się zmęczyłam sobą i tym przeżywaniem( nawet nie wiem czego), to było jakieś emocjonalne tsunami, że nie zaprosiłam teściowej i szwagierek do domu, chociaż wiedziałam, że one na to czekają.
Nie czułam się na siłach, chciałam się schować do mysiej dziury.

Babcię opłakałam już w maju i w lipcu, kiedy zanikała część jej osobowości, i wiedziałam, że nieodwołalnie i ostatecznie coś się kończy.

Jakie mieliśmy różne oczekiwania, ja chciałam, żeby nikt nie przyszedł na pogrzeb, a mój ojciec chciał żeby przyszli wszyscy. I przyszli. Wszyscy jego sąsiedzi i znajomi, bractwo motocyklowe, nawet moje koleżanki zumbowe, co mnie totalnie zaszokowało i rozbeczało.

Każdy sądzi według siebie, mi się wydawało, że jak dla mnie pogrzeb, to dopust boży i katorga to dla innych też.
Dla mnie pożegnanie ze zmarłym odbywa się gdzieś indziej, bardziej w życiu, w duszy, niż na pogrzebie. Nie całowałam trumny przed włożeniem do grobu…
Przeszkadzała mi ta publiczność.
Tradycyjne pogrzeby zdecydowanie nie są dla mnie….

Taka trochę jestem urwana z choinki. Parę lat krążyłam na orbicie babci, teraz jestem jakby wytrącona.
Modlę się o spokój, żeby moja natura ratownika nie wpakowała mnie w jakąś sytuację gdzie znów trzeba będzie gasić pożary.

17 komentarzy:

  1. Przepraszam!
    Miało być Tulam
    fuscila

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś wyjątkowa. Cieszę się, że Cię poznałam, chociaż tylko w blogosferze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze to rozumiem Iksiu, i dla mnie te pozegnania pogrzeby,stypy, to dodatkowy cieżar i obowiązek.
    Spokoju kochana, i nie pakuj się w jakies pożary, odpoczywaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przytulam. Zaopiekuj się sobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłaś dzielna ,wspaniałą wnuczka do ostatnich chwil życia babci ,podziwiam .Teraz zadbaj o siebie i pisz,bo.masz wyjątkowy talent ,uwielbiam Cie czytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. rozumiem cię,najpierw wir że nie ma czasu myśli zebrać a później pustka dookoła,każdy swoim życiem żyje,oj chyba trzeba czasu by się teraz pozbierać,mniej rozkmin a będzie dobrze,trzymaj się rysiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. acha i wykombinuj sobie zajęcie jakieś by myśli porozganiać

      Usuń
  7. Żałoba to jest bardzo ciężka i trudna praca. I czasem nie wiadomo po co i jak ją wykonać. I w jej trakcie różnych rzeczy o sobie się dowiesz, i lepiej ją przeżyć, niż udawać że jej nie ma. Życzę Ci spokoju. Gackowa

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymaj się, Iksia! Czas uleczy rany. Zaopiekuj się sobą <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nasze życie jest nieprzewidywalne i pełne sprzecznych oczekiwań. Jedyne co jest pewne to przemijanie i nie mamy na to wpływu. Przykry jest moment odchodzenia najbliższych, nawet wówczas gdy spodziewamy sie tego i jesteśmy w pewnym sensie na to przygotowani. Możemy pocieszyć Cię, pisać różne slogany itp., ale wiadomo, że nie przyniesie to żadnej ulgi. Okres żałoby to trudny czas, który każdy przechodzi na swój sposób. Trzymaj się kochana i wspominaj babcię jak najwięcej 💖
    Pozdrawiam Alina

    OdpowiedzUsuń
  10. Ściskam serdecznie, i spokoju życzę..

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniale sobie poradzilas!
    iksiu,nie mozna bylo lepiej ,czsem trzeba pomoc trudna rozmowa albo lekami ktore pomagaja sie zrelaksowac.
    Ja pracuje w Hospicjum w USA, to zawsze jest bardzo trudne!
    Trzymaj sie dzielnie, moze znajdz ujscie jako wolontariusz,bedziesz mogla latwiej okreslic ramy a bedziesz pomagac.
    Uwielbiam cie iksinska!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, że Iksiński tego nie czyta. Napuścilibyśmy chłopaka, żeby cię czym do kaloryfera przywiązał, żebyś znowu nie poleciała gasić jakiegoś pożaru.
    A tak poważnie: Życzę ci żebyś teraz, na odmianę zajęła się sobą i mężem. Odpocznij Iksia.
    Trolla

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpocznij, Iksiu..Po prostu odpocznij. Zajmij się sobą.

    OdpowiedzUsuń