wtorek, 1 lutego 2022

lepiej



Czy ja długo pociągnę, skoro już północ?
Się zobaczy.
Nie piszę, nie czytam, odleciało mi się z blogosfery, czasem wpadnę chyłkiem coś liznę...

Jutro wychodzę  z samoizolacji, gdyż udało mi się złapać Omikrona. Babcia przebiera nogami, już od niedzieli mnie namawia;"Przyjdź, bez ciebie dzień taki długi, na wszelki wypadek założysz gumowe rękawice" ;D

Jednocześnie odpoczęłam od niej i tęsknię, nie chce mi się wracać do kieratu i nie mogę się doczekać.

Jestem cierpliwa z natury i pozwalam babci dyrygować. Cokolwiek robię Babcia po chwili wygłasza swoje LEPIEJ:
- lepiej kwiatki podlej,
- lepiej mi oko posmaruj,
- a co ty tam się bawisz, lepiej mi kopru zmiel,
- a na co ty te podloge myjesz? na tym linoleum brudu nie znać, lepiej...
Jak mam słabszy dzień, to w głębi ducha irytuję się nieco, ale rzucam dotychczasowe zajęcie i wykonuję "lepieja" po czym wracam do tego co przerwałam.
Domniemuję, że musi być we mnie poczucie bycia nie dość dobrą, skoro babci lepieje trącają mi struny irytacji. Ja wiem, że ona nie ma takiego zamiaru, ale moje ego odbiera to, jako umniejszanie wagi tego co robię. Na szczęście traktuję moje ego z dystansem, aczkolwiek bacznie obserwuję,  co się z mych głębin wynurza.

Babcię dopadła karma, bo zastępujący mnie ojciec ma mniejszą elastyczność i forsuje własne koncepty.
Żaliła mi się że chciała jajko na kolację, a on powiedział, żeby lepiej zjadła to co z obiadu zostało.

Rozchorowałam się chyba z żalu, bo musiałam uśpić naszego przyjaciela Killera. Wszedł w 15 rok życia ślepy i głuchy, nie dawał rady już spacerować, wychodził z nami na siku na pobocze i wracał do domu. Zostawiałam mu otwarta furtkę i szłam z psicami dalej a on zawsze czekał pod drzwiami. Tego feralnego dnia najprawdopodobniej potrącił go samochód, bo jak wróciłam to płakał na drodze. Bardzo cierpiał, był za stary na operację, serducho mu wysiadało. Na szczęście weterynarz zgodził się przyjechać i nie cierpiał długo, niby się pogodziłam z losem ale i tak ryczałam jak głupia.
Teraz zostały nam Figa i Fionka. Drugą zimę z rzędu urządziłam im psią budę w ganku, coraz częściej przychodzą na pokoje. 

Figa(10 lat) to taki mój ukochany pies, jak to będzie się z nią kiedyś pożegnać? Już na samą myśl łzy się cisną. Kotełki też już mają 14 lat...

Z weselszych tematów, to nasz młodszy Iksik( na zdjęciu z Killerem) został dziś inżynierem.



Dorobiliśmy się też kur, to są w sumie kury Iksińskiego, on Bogumił, ja to taka bardziej Barbara z "Nocy i dni" ;D (O tyle się różnię, że umiem stworzyć miłą atmosferę, choć jestem lewa do gospodarskiej roboty.)
Chciał, to ma, karmi je, gada z nimi, nawet wieczorami chodzi ich usadzać na grzędzie, bo one jeszcze młode, z hodowli, nie znają wiejskich obyczajów. Włażą do gniazd i srają, przez co mamy brudne jajka, ale już ich mężu prawie wychował. Rozpaczliwie poszukuję rynków zbytu, bo nie dajemy rady przejeść tych jaj. 



I to by bylo na tyle, bo późno, aż żal się kłaść, natura sowy we mnie odżyła,