środa, 9 grudnia 2020

Zimno

 Opatulona w kocyk, ze stopami w kaloryferze odkurzam blogaska. Już zapomniałam jak to się robi. Jakoś tak się odstrzeliłam na inne orbity, tyle jest w tych internetach rzeczy do przeczytania, że na pisanie mi czasu nie styka, a jak się tak naczytam tego wszystkiego, to zapominam co mi w duszy gra. Do tego zawsze jest jakieś musienie, powinność, czy inna nagląca potrzeba.

Listopad w dawnych czasach najbardziej depresyjny miesiąc, teraz jest moim ulubionym, bo nie ma prac polowych. Grudzień trochę straszy świętami, które nieudolnie usiłowałam polubić, ale mi nie wyszło. Już knuję, czy by nie wykorzystać kowida, żeby uniknąć tradycyjnej wigilii.
Mroki umysłu rozświetlam nalewką z dziurawca, sprawdzony antydepresant. 

Dużo czasu pochłania mi Babcia, codziennie ją odwiedzam i dowożę jedzonko, trochę ją nawet odkarmiłam. Ma dobry czas teraz. Dokucza jej wpadająca do oka dolna powieka z której codziennie wyrywam jej rzęsy. Trochę słabo widzi, trochę szwankuje pamięć i czasem zmyśla, ale ogólnie może być.
Chce jej się żyć, ciekawi ją świat, ma poczucie humoru. Codziennie wstaje o szóstej, bo nie wyobraża sobie, żeby odmawiać różaniec z radiem, będąc nie ubraną i mając niepościelone łóżko.
 
Magister Iksik pracuje w Lublinie, zdał egzamin na aplikację i zaczyna od stycznia.
Prawie_Inżynier studiuje w Krakowie. Obaj dają radę.
Syndrom pustego gniazda w ogóle nas nie dotknął, wręcz przeciwne nawet, już trzeci rok mamy miodowy miesiąc :D

Jak co roku zarzekając się, że już nigdy więcej wykrochmaliłam tabun gwiazdek. Ale to już był naprawdę ostatni raz! Uwielbiam szydełkować, odpręża mnie to. Gwiazdki tak wdzięcznie się robi, szybki efekt, w ciągu jednego dnia można mieć kilka sukcesów w postaci skończonej robótki, w tym roku dałam sobie na wstrzymanie i zrobiłam tylko 160, w zeszłym 300!



W sumie nastukałam tych gwiazdek po poprzednich świętach, i już od wiosny nie zrobiłam ani jednej, ale usztywnić trzeba było. 
Przerzuciłam się na serwetki. Oglądając kiedyś internety wpadła mi w oko jedna. Zamiast poszukać schematu zaczęłam robić z panią na YT, dopiero w połowie ogarnęłam, że to raczej obrus niż serwetka. A żeby było jeszcze śmieszniej zaczęłam robić jednocześnie dwie, z cienkiej i grubej  nitki. Często tak mam, że jak mi się jakiś wzór podoba, to jestem ciekawa, jak wyjdzie innym kordonkiem, albo innym szydełkiem, a że tu nie mialam schematu na kartce, to robiłam po rządku jednej i drugiej. Jak się zorientowałam, że jest 18! filmików, to już było za późno. I tym sposobem od maja robię dwa nikomu nie potrzebne obrusy ;D






Nie mam za dużo czasu, więc bywa, że jedno okrążenie robię kilka dni.

Nie pali się już w piecu i zaczyna mnie ten kaloryfer ziębić, trzeba zmykać w piernaty.
Postaram się trochę częściej bywać.