Znowu kontuzjowało mnie szydełko, łapki bolą a wcale tak dużo nie robiłam. Chyba zdelikatniałam z wiekiem, ledwie kilka bombek a już każdy staw i wszystkie ścięgna nie dają o sobie zapomnieć.
Znowu miałam życiowe lekcje, których nie odrobiłam jak należy.
Zeszłej zimy, tak sobie od niechcenia narobiłam bombek do szuflady i teraz je usztywniłam, łącznie 92 sztuki. Dumałam jak je sprzedać i po ile, mamie i stryjence zaplanowałam po kilkanaście w prezencie.
Miałam dylemat z wyceną, bo każda bombka, to minimum dwie godziny mojego życia, plus koszty materiału, ale wiadomo, że licząc sam czas pracy po najniższej krajowej, nikt takiej ceny za bombkę nie da. Przydałby mi się specjalista do spraw sprzedaży, bo ja lubię robić, ale drygu do handlu zero.
Koleżanka przyjaciółki wyraziła chęć na 7 sztuk i jakże mi było głupio zdzierać z niej, a kobita majętna.
(tu wykrzyknik ze znakiem zapytania, że co kurde, skąd taka sprzeczność).
Chciałam powiedzieć, że biorę co łaska, mając nadzieję, że nabywca zajrzy w internet i spojrzy jak się płaci za taki towar, ale mnie przyjaciółka uświadomiła, że jeśli nawet spojrzy w ten Internet, to na chiński badziew za grosze i że ma powiedzieć cenę. Powiedziałam 10 zł.
Ja nie wiem skąd to mam, ale łatwiej mi rozdać niż sprzedać. A jak już powiedziałam cenę dla obcych 15 złotych , to czuję się winna i chciałabym ich przepraszać, że tak drogo. (Jezu! Dlaczego???)
Szwagierce powiedziałam, że mam 30 sztuk na zbyciu po 15 zł, tu nie miałam skrupułów, bo to miała być transakcja anonimowa. ( czemu nie powiedziałam więcej?)
Koleżanka z którą od czasu do czasu spaceruję wyraziła chęć na moje bombki jeszcze w zeszłym roku, (dałam jej kilka próbnych modeli ). Myślałam, że ona weźmie ze 12 i będę mieć jeszcze kilka do dyspozycji, a ona wzięła 30 największych i najpiękniejszych. Tak mnie zatkało, że słowem się nie odezwałam. Mój błąd bo trzeba było od razu cenę podać, a ja chciałam po koleżeńsku ją potraktować. Nawet po te 10 złotych, 3 stówy było mi głupio powiedzieć i tak to zawisło. Ja powiedziałam co łaska, ona żebym się zastanowiła i nie wiem jak to się zakończy. Na pewno wyjdę na tym jak Zabłocki na mydle, ale trudno, odpuszczam i jej i sobie. No jestem Januszem biznesu, nie da się ukryć.
Moja linia obrony: pieniądze mnie lubią, zawsze je mam, koleżanka jest schorowana, dużo wydaje na leki, dokarmia bezdomne psy i koty.
No i w związku z tym, że ona zostawiła najmniej okazałe bombki, teraz mi wstyd przed koleżankami szwagierki i na gwałt dorabiam bardziej efektowne.
A na to wszystko powyższe moje ciało mówi:
-ręce opadają!
sobota, 16 listopada 2024
oj oj ała ała
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No cóż, trudno się pozbyć natury wytresowanej od dzieciństwa: skromna bądź, nie bądź chytra, oddaj, on jest mniejszy, młodszy, zaopiekuj się. Zawsze robi mi się smutno, gdy czytam takie rzeczy 😞
OdpowiedzUsuńIksiu jesteś jak mój tata. Mechanik od wieków, dziś już prawie osiemdziesięcioletni, a zawsze robi za "Bóg zapłac" albo półdarmo. Niestety, tak mamy i już...
OdpowiedzUsuń