niedziela, 28 lipca 2019

Ostatnio, w niedzielę narzekałam na bocianka, że nie lata, a już we wtorek bocianek dał susa w nieznane.
Wiąże się z tym ciekawa historia. Swój pierwszy lot bocianek zakończył na polu u sąsiadów, którzy akurat pracowali niedaleko. Zobaczyli, że ma wrośnięty sznurek w nogę. (To dlatego był taki niemrawy!)
Złapali go i mu ten sznurek wyjęli!
Jestem dla nich pełna podziwu, że im się chciało, że zadali sobie trud. Brawo!

Nakryli go płachtą, z zaropiałym sznurkiem w nodze wolno uciekał, startowanie z ziemi jeszcze miał nieopanowane. Operacja się udała, bociuś fruwa i ląduje.
Świeżo po zabiegu chyba śmierdział człowiekiem, bo stare boćki nie chciały go wpuścić do gniazda, ale był uparty i w końcu mu przebaczyły ;)

U nas żniwa na całego, rzepak już wykoszony, teraz pszenica. Rzepak przesiewaliśmy przetakami i jest to koszmarna robota, ze względu na liczne robale. Pająki, żuczki wszelkiej maści i przeróżne dziadostwo. Cała jestem pogryziona, mimo, że ubrana byłam tak, że tylko mi twarz wystawała. Marzyłam o stroju płetwonurka, chociaż było gorąco ;D

Trzymajcie kciuki za pogodę i sprzęt!
O moim sposobie na odchudzenie małża w następnym odcinku, bo mam budzik na piątą, a już prawie północ.
A sposobem na wyjście z łóżka o tej nieludzkiej godzinie, jest zostawienie budzika w kuchni ;D
Już dopracowałam metodę, wstaję, na śpiocha wsiadam na rower i jadę na psi spacer, gdzieś tam po drodze się obudzę i mam radochę, że dzień mam dłuższy, że psy wybiegane, że zdążę jeszcze coś naszykować do jedzenia zanim pojedziemy zrzucać zboże :D



20 komentarzy:

  1. Jednak dobre miałaś przeczucie, że z boćkiem jest coś nie tak. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i bocianiątko już będzie normalnie funkcjonowało:)Słowa uznania dla sąsiadów!
    Podziwiam Cię, za tak wczesne wstawanie. Chociaż jak pracowałam to też wcześnie wstawałam a teraz jestem na emeryturze i śpię ile dusza zapragnie albo słońce nie sparzy mnie w d...:)))
    Trzymam kciuki za udane i bezpieczne żniwa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze dwa lata temu chciało mi się wstawać skoro świt i rowerować do lasu! A teraz już mi się nie chce. Samej?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za udane żniwa.Co za ulga dla bocianka..U mnie popadało po południu,susza, więc deszcz jest . Jeszcze dwa ha pszenicy do roboty,ale to już córka młodsza będzie robic.Wczoraj skosilismy trochę,tak, że dla drobiu już jest.Wstaje o 5,30 ,a potem jeszcze leżę do siódmej, chyba, że mam pilną pracę, szczególnie w upały wolę raniutko zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miało być, susza, więc deszcz jest wybarwieniem.Akurat wszedł mąż i mnie rozproszył.

    OdpowiedzUsuń
  5. Iksia, podziwiam, pal licho już te wszelkie robactwo,(a spryskać nie można, żeby odstraszyć ), ale tak byc ubranym , w upale, OMG!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie poranne pobudki są bardzo nieprzyjemne,bo,ja,sowa jestem.

    OdpowiedzUsuń
  7. jacyś porządni ludzie ci sąsiedzi.
    Pracować w takim upale to jednak jest wyczyn.A na przyszłość spraw sobie strój pszczelarza, on chyba dostatecznie zabezpiecza?

    OdpowiedzUsuń
  8. Na swiecie jest wiele dobrych ludzi, chociaz czasami ci mniej dobrzy ten widok skutecznie nam zaslaniaja.
    Ja od czasu przyjscia Mirki do nas, wstaje okolo 6 i ide z nia. Faktycznie dzien jakby dluzszy, a przy upalach, to juz luksus. Ostatnio o 8 rano, mialam nawet odbebnione zakupy, zanim nagrzalo sie do prawie 40 stopni...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie upały? Siedzimy na Mazurach w polarach i skarpetkach na nogach!

    OdpowiedzUsuń
  10. Iksia, doszlo! rodzice mowia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super! bo tak wysłałam w pośpiechu i nawet żadnego potwierdzenia że doszło od poczty nie zażądałam :D

      dzięki za donos!

      Usuń
  11. Iksia, ale cudny! kot właśnie jest z nami na działce, Mo się nie rozstaje:) tylko nie wiem jak się odwdzięczyć - tyle pracy i kosztów.
    Nie_ty

    OdpowiedzUsuń
  12. Iksiu, Twoje boćki już chyba odleciały......

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, juz dawno, miałam stracha, że nasz kulawy bocianek nie odleci. Bolała go ta noga jednak. Któregoś razu, wiał silny wiatr i miał jakies problemy z lądowaniem, albo startem. Wiatr nim rzucił o dach domu, z którego sie zsunął i walnął o ziemię. Długo leżał zanim wstał. Bidulek, żal mi go było. Jakoś się pozbierał.

    OdpowiedzUsuń
  14. O rany, walczę sobie z moimi osobistymi wyrzutami, że nie zaglądam na bloga, nie pisze, nie czytam, nie komentuje, że życie mi umyka, a ja nic nie zatrzymuje z niego w blogoswiecie. Wchodzę i co widzę? Jesteś kochana jeszcze bardziej w plecy z notatkami z życia niż ja. Mnie to pociesza i czuję się usprawiedliwiona, nie mniej jednak żal mi bardzo, że nie popełniła żadnego nowego wpisu 😁

    OdpowiedzUsuń
  15. Iksia,bój się bloga, tyle czasu ani słówka. Co tam u Was?

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja wiem, że nie mam prawa się domagać, poganiać itd. no ale jednak... Hej, napisz w końcu nową notkę!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Iksia, zaczynam się martwić o ciebie:(

    OdpowiedzUsuń
  18. wszystko ok :)
    uściski dla zaglądających :)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, dziekuje, to bylam ja, nie_ty
      Nie musisz pisac, tylko dobrze wiedziec, że zyjesz;)

      Usuń