wtorek, 22 października 2019

jestem :)

Nie macie pojęcia ile razy nosiłam się z zamiarem, że dzisiaj, to juz na pewno napisze nowa notkę na bloga i tak jakoś się to rozłaziło. Może dlatego, że Iksiński też ma swojego laptoka i siedzimy wieczorami razem w kuchni i każdy mizia swojego taczpada. Zwykłam pisać swe notki w samotności, ale dziś się przemogłam, bo nigdy się nie doczekacie ;D
Chociaż już też rozważałam, czy to nie lepiej pozwolić blogaskowi zdechnąć, już tak długo nie pisałam, że wszyscy się odzwyczaili od zaglądania do mnie.

Nie ma lekko, Iksiński mnie zagaduje. On myśli, że ja cokolwiek rozumiem, co on do mnie gada, kiwam głową, bo mu słuchacz potrzebny, ale o zwolnicy w kole opryskiwacza nie mam bladego pojęcia.

Wyjątkowo wcześnie w tym roku obrobiliśmy się z robotą, buraki wykopane, oziminy zasiane, nawet wszystkie warzywa z ogrodu sprzątnięte. Szok. Zawsze kopałam jak już mrozem i śniegiem straszyli. W zeszłym roku poprzysięgłam sobie, że ostatni raz tak zwlekam, bo mi łapy do łopaty przymarzały, tak było zimno. A tu takie lato teraz.
Już prawie listopad a ja codziennie na hamaczku kawę piję pławiąc się w słońcu.
Pięknie jest, aż żal liście grabić.

Dla rolnictwa, to oczywiście fatalna pogoda, bo susza, pszenica nie wschodzi, rzepakowi za ciepło i jest ryzyko, że zakwitnie, a jak zakwitnie to już po zawodach, do przeorania. Trzeba go pryskać, żeby zahamować wzrost, a tu opryskiwacz się zepsuł, a części drogie jak cholera.

Iksiki rozjechały się po Polsce, a ja nie tęsknię, wręcz z trwogą myślę, że w listopadzie przyjadą i znowu trzeba będzie gotować jak dla pułku wojska ;D

Mamy bardzo dobry kontakt telefoniczny, mam wrażenie, że w naszych rozmowach jest więcej treści gdy są wyjechani.
Młodszy dziś doniósł, że zlazł mu paznokieć z palca, którego osobiście mu przekłułam , żeby przynieść ulgę po urazie.
Podczepiał jakąś maszynę do traktora, i wsadził palca tam gdzie nie powinien. Cały paznokieć był siny i strasznie bolał, a że już mam wprawę, tzn widziałam jak to się robi w szpitalu, to zrobiłam to w warunkach domowych.
Pamiętam jak kilka lat temu opisywałam wam na blogu, że na izbie przyjęć, w XXI wieku lekarz rozgrzał spinacz biurowy nad świeczką i zrobił dziurę w paznokciu upuszczając krwi mojemu dziecku. Spiritka mi wtedy nie uwierzyła ;D
Sama bym nie uwierzyła, gdybym tego nie przeżyła.
Ale ona pracuje w niemieckim szpitalu, tam pewnie inne standardy :D
( Całusy Lucy:))
Tu macie filmik, to sobie podpatrzcie jak się to robi, oby wam się nie przydało, ale ulga jest natychmiastowa. Może i średniowieczna metoda, ale  szybka, tania i skuteczna.

Boje sie obiecywać, że będę częściej pisać, bo ja zawsze mam szczere chęci, a potem wychodzi jak zwykle. Ale może nie będę zważać na małża i czasem coś klepnę co ślina na język przyniesie, jak teraz.

Gdybyście byli ciekawi co u Babciusi, to spoko. Jak na swój wiek radzi sobie wspaniale. Rozsypuje, rozlewa, śmieci, ale to znaczy, że jest aktywna, ma plany, działa ;D
Dzisiaj rano umyłam podłogę, a gdy wieczorem wpadłam założyć maść do oczu, to już było napierdzielone równo wszystkiego, do gumoleona się przykleiłam ;D
Znacznie gorzej jest jak przychodze i czyściutko, bo to znaczy, że leżała i nie była w stanie nic zrobić.



9 komentarzy:

  1. Pierwsza!:)
    To dobrze,że dobrze, ale ten oprysk na rzepak brzmi brzydko, szkoda,że trzeba .Filmik obejrzałam, bleh, brrr, ale warto wiedzieć. U nas kolejna rewolta żywieniowa, też juz sie obawiam jakie te nasze wspolne spotkania będa,jak każdy jada nieco inaczej,no ale da sie ogarnac, tylko ja nie lubie takich radykalnych posunięć,a J teraz znów stosuje odzywianie optymalne, słucha Zieby na yt i takich róznych.Skoro ma byc szczesliwszy i zdrowszy prosze bardzo, ale czy aby na pewno dobrze robi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, doczekalam sie! Fajnie Cię czytać, dobrze, że dobrze, filmik fantastyczny - ja to powinnam lekarzem na izbie przyjęć na Roztoczu zostac:D
    Nie_ty

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie się odezwałaś. Codziennie sprawdzałam co u Ciebie. Pozdrawiam Babcia Lusia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie strasz, że porzucisz blogaska!ja do Ciebie zaglądam praktycznie codziennie, już nie łudzę się na częste wpisy, ale lekturę każdego traktuję jak małe święto :) no i teraz jak chłopaki wyjechane, prace obrobione, to powinnaś częściej nas rozpieszczać swoim pisaniem, liczę na to, bo obiecałaś m.in. że opiszesz jak odchudziłaś męża ;)pozdrawiam serdecznie, Justyna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też codziennie zaglądałam tu.Dobrze, że się odezwałaś.Cieplo ,po prostu lato, tyłko na rośliny nie za bardzo... Dobrze, że babcia jakoś sobie radzi .

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze myślę o Tobie, zahacząjąc spojrzeniem w Twoje rejony przy okazji prognozy pogody. I ostatnio myślę: jak Ona ma teraz fajnie i cieplutko (w porównaniu do nas!).

    OdpowiedzUsuń
  7. O, nareszcie jestes! Bo mi juz Twój blog na prawie sam dól spadl byl... 2 miesiace ostatnio pokazywal, ze nic nowego nie pisalas.
    Przypominam sobie wtedy to z naklutym palcem, tak sobie mysle, ze w warunkach domowych, to nawet mniejsze prawdopodobienstwo, jakas odporna na antybiotyki zaraza sie zakazic ;)
    Ciekawam, czy istnieje wersja hardcore tego zabiegu, czyli ktos sobie sam ten palec nakluwa spinaczem o_O
    U mnie na weekend bedzie mniejszy pulk stacjonowal, bo jedynie dwoje. "Moje" maja w planach slub na drugi rok, wyobraz sobie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Co dzień sprawdzam wieści i dziś proszę 😁

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale jakże to tak chciałaś usmiercic blogaska, no Siostro moja droga, nawet o tym nie myśl!!!
    Nie powiem, że codziennie i regularnie, ale zaglądam i myślę co tam u Ciebie. Buziaki ❤️

    OdpowiedzUsuń