piątek, 25 października 2019

-10

Nasza pani Zumba jest w ciąży, za miesiąc rodzi, tańcuje z nami jeszcze, ale tylko raz w tygodniu, więc zbieramy się i jeździmy, do innego miasteczka na dodatkowy fitness.
Uwielbiam ten stan umysłu, po intensywnym wysiłku. W domu i samemu trudno to osiągnąć, w kupie jednak siła.
Na wszelkie psychiczne doły, takie zmęczenie działa zbawiennie.

Obiecałam Justynie, że napiszę jak odchudziłam Małża, choć przyznać trzeba, że gdyby on sam nie zechciał, to nic by z tego nie wyszło. Długo to trwało zanim udało mi się coś wskórać, ani prośby, ani groźby, nie robiły na nim wrażenia. Nie przeszkadzało mu ani brzuszysko, ani waga, ani widmo chorób. Jadł dużo, często, bez ograniczeń. Jak wracał z pola późno, to choćby to była 23 MUSIAŁ zjeść kolację.
Ważył już prawie 100 kilo, sapał, pocił się, we wszystkich koszulach brzuchem urywał guziki. Bywałam kąśliwa w uwagach, zwyczajnie wredna, ale efekt był odwrotny, bo jadł jakby na przekór. Ilość jedzenia, to jedyny powód do spięć między  nami ( nie licząc relacji w jego rodzinie:D).

W końcu odpuściłam, pogodziłam się z tym, że nic nie zrobię na siłę.

Sama przyświrowałam jedzeniowo. Jutubowe filmiki zainspirowały mnie do zmian w jadłospisie.
Porzuciłam mięso i wszystkie produkty odzwierzęce, zafascynowałam się surowym jedzeniem. Nigdy to nie było fanatyczne, czy motywowane jakąkolwiek ideologią, jadłam tak jak miałam ochotę. Przez rok nie jadłam żadnych ciastek i nie piłam kawy i nie było to dla mnie żadnym wyrzeczeniem. Miałam z tego niezłą frajdę, niestety mi przeszło ;D
Cukier to chyba jednak narkotyk, bo odkąd zaczęłam nie mogę przestać i dwa kilo już mam na plusie :0
Ale wróćmy do małża.

Mnóstwo filmików słuchałam, kręciły mnie przeróżne teorie w temacie jedzenia, słuchałam tego stojąc przy garach i gotując normalna paszę dla rodziny.
Mężu słuchał tego wszystkiego jakby niechcący, czasami specjalnie puszczałam rzeczy, które chciałam, żeby przyswoił. Niby grzebał w swoim kompie, ale jednym uchem słuchał.

Aż w końcu coś w nim zakiełkowało, zaciekawił go okresowy post. Zbiegło się to też w czasie, gdy Młodszy wyjechał na studia i zostaliśmy sami w domu. Zaczęliśmy stosować ośmiogodzinne okno żywieniowe i szesnastogodzinny post. Mężu jadł to na co miał ochotę, ale tylko od 8 do 16, potem już tylko woda i ziółka. Przy mnie niechcący ograniczył mięso, chciał jeść to co ja, żebym nie musiała specjalnie dla niego gotować. Jak Iksiki przyjeżdżały to jadł razem z nimi ( dla nich posiłek bez mięsa jest niejadalny, chyba, że to pierogi, placki kartoflane lub naleśniki).

Przesuwające się dziurki w pasku i osiągi na wadze były motywującą nagrodą. Chodził na coraz dłuższe spacery z psami, zachwycała go lekkość, zwinność i brak zadyszki.
Z wieczornego doświadczania głodu zrobiliśmy, atrakcję i zjawisko. Ja nie schudłam ani deka, ale on 10 kilo. Wszystkie ubrania ma do wymiany.

Jak pojechaliśmy odwiedzić jego rodzinę w Bieszczadach i poleźliśmy na jakąś górę, to ciągnęliśmy jak rącze konie, a reszta rodziny rzęziła i sapała :D

Już się trochę zmęczyłam późną porą i brak mi werwy na zgrabną puentę tej opowieści :D
Bardzo jestem dumna z małża, wciąż ma nadwagę, ale już nie jest otyły.



5 komentarzy:

  1. Iksiu! Dziękuję pięknie za zdradzenie sekretu mężowskiego odchudzania. O oknie żywieniowym słyszałam, mój brat jedząc m.in. w ten sposób schudł blisko 50 kg, zatem skuteczność potwierdzona. Gratuluje Mężowi sukcesu i takiej mądrej Żony :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja powinnam schudnąć ale to takie trudne. Jak się zmotywować?

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo, super, gratulacje dla Was!

    A sposób z oknem bardzo mi się podoba 😁 może go nawet skopiuję...

    OdpowiedzUsuń
  4. cukier jest uzależniający, to na bank. Jednak tak całkiem go wyrzec się nie można, bo to paliwo dla umysłu. Jednak śmieszą a czasem irytują mnie wypowiedzi i opisy, że ludziom po zjedzeniu cukru w większej ilości "odwala". Zwłaszcza dzieci podobno się robią nadaktywne... No chyba tylko takie, co na co dzień cukru w żadnej postaci nie dostają a nawet owoce sa im skrzętnie wydzielane. Takie rzeczywiście mogą dostać szału ale raczej z powodu zjedzenia czegoś "zakazanego" niż z powodu samego cukru.
    Był czas nagonek na masło, na olej rzepakowy i nie wiem co jeszcze...teraz jest moda na cukier.
    Oczywiście co innego wypić 1-2 dziennie posłodzoną ROZSĄDNIE kawę czy herbatę a co innego zjeść na raz kilogram krówek lub blachę ciasta.
    Dieta bezmięsna jest super. Ale kurde sera nie odstawię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Was,ja już zrezygnowałam z odchudzania , ale po 18 godz staram się nie jeść i tego się będę trzymać.

    OdpowiedzUsuń