.... albo nigdy.
Zmarnowałam już kilkanaście minut przeglądając zdjęcia, żeby wam pokazać moją zimę, ale tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że fotograf ze mnie żaden.
No tudno, są setki blogów z pięknymi zdjęciami, u mnie będą jakie będą, bo nawet obrabiać nie umiem;D
Na oko i w realu było wtedy pięknie, ale nie mam drygu, żeby to uchwycić.
Ciężko się chodzi po śniegu, kolana wysiadają.
Tyle się ostatnio działo, że nie wiadomo o czym pisać.
Najbardziej emocjonujące było spotkanie z kłusownikiem.
Pies to przeżył ciężko, ale ja chyba jeszcze gorzej. To moja najukochańsza Figa, najmilsza, wierna przyjaciółka, która zawsze chodzi za mną krok w krok i zawsze przybiega na wezwanie.
Szłam z całą ferajną z samego rana, one sobie biegają, węsza, wracają, bo to pola i bezdroża, aż zaniepokoiła mnie dłuższa niewidzialność Figi. Wołałam, wołałam i nie przychodziła :(
Rewir w którym zniknęła to staw i łąka porośnięta krzakami, poszłam jej szukać. Zdębiałam kiedy ją znalazłam, nie mogłam otworzyć tej pułapki.
Na szczęście miałam telefon, ale małż nie odbierał, dodzwoniłam się do sąsiadki i poprosiłam, żeby pobiegła do nas do domu i powiedziała, żeby Iksiński do mnie zadzwonił.
Mieliśmy wtedy czarna serię, zepsuł się piec i samochód z napędem na 4 koła. Małż przypiratował po śniegach starym golfem, mocowaliśmy się chwilę z przywiezionym przez iego żelastwem, zanim go olśniło, że tam musi być jakiś mechanizm odbezpieczający. I faktycznie był, z tej paniki mózg nie pracował jak należy.
Uwolniliśmy Figę, zaniosłam ją do samochodu i wtedy do mnie dotarło, że wyjechać stamtąd będzie ciężko. To była tak szalona jazda, że szok, jedną miedzę, to nawet przelecieliśmy w powietrzu, że ten golf to wytrzymał!
Nie mogłam z psem pojechać do weta, bo dom nam zamarzał i priorytetem była naprawa pieca. Sama bałam się jechać, bo śnieg i lodowica, Iksiński kończył reanimację pieca. Łapa wyglądała tak sobie (trzy dziury)ale ogólna kondycja spoko, więc uznałam, że fundowanie psu stresu godzinnej jazdy samochodem i okołovetowych turbulencji można odpuścić.
Teraz wiem, że dobrze zrobiłam, ale wtedy, na fali przytłaczających emocji, biłam się z myślami.
Kłusownikowi wygłaszałam w mózgu mowy oskarżycielskie, wiedziałam czyja to robota. Wysłałam mu zdjęcie uwięzionego psa i stosowne paragrafy jakie grożą za takie rzeczy, i napisałam, że ostatni raz zastawił tę pułapkę.
Chyba odebrał to jako realną groźbę natychmiastowego donosu, bo w te pędy pojechał zatrzeć ślady. Zadzwonił też do małża, że jak nasz pies go ugryzł, to on nic nie mówił.
Jakiś czas temu, gdy małż był na spacerze z psami, a kłusownik szedł (chyba) sprawdzić pułapkę, Fiona z nienacka ugryzła go w łydkę. Kanalia z tej Fionki, to fakt, ale akurat jemu się należało.
Tak na marginesie, to bardzo miło wyglądający człowiek, często spotykałam go w sklepie, na szczęście po incydencie jeszcze ani razu. Pułapkę nastawiał na wydrę, która mu zjada ryby. Z jednej strony dziwię się, że taki miły człowiek, skazuje na śmierć w męczarniach istotę czująca, ale z drugiej sama mam za kuchenką dwie pułapki na myszy...
Ostatnio bardzo zeszłam na psy. Zanim wydarzyła się ta akcja z Figą, Kiler (lat 13) oznajmił mową ciała, że będzie zdychał, więc zaprosiłam go do domu, umościłam posłanko, żeby sobie umarł w ciepełku. Po kilku dniach rozmyślił się z tego zdychania :D
Nastały srogie mrozy, żal mi było Figi i Fionki i też je zaprosiłam do ganku. Teraz mają nowoczesną budę z kaloryferem
Fionka jest problematyczna, gryzie nie tylko kłusowników, ale każdego, ona po prostu nie lubi ludzi (m z wyjątkiem nas). Jest agresorką...
Zrobiłam im legowiska w pudełkach z biedronki, pogryzła wszystko w drobny mak, butów jeszcze nie ruszyła, ale w ścianie( karton-gips) mam już trzy zaczątki dziur :/
Przeprowadziłam dosadną rozmowę z wandalem i wydaje mi się że zrozumiała, że ścian nie wolno.
Dobrze, że Figę wcześniej oswoiłam z domem, bo próbowałam już dwie zimy wcześniej, ale nie chciała, uciekała. Stara się już robi (9 lat), i ma krótkie futro. Prawie doszła do siebie, na spacerach już staje na czterech łapach.
Tymczasem kończę, bo jestem umówiona na fitness z koleżankami, co prawda wirtualnie, ale jednak.
Czasem jak pogoda pozwoli, to jeździmy na tajne komlety zumby w domu naszej instruktorki.
Zawsze sobie obiecuję, że będę częściej pisać, a potem się okazuje, że trach minęły dwa miesiące :D
Przeprowadziłam dosadną rozmowę z wandalem i wydaje mi się że zrozumiała, że ścian nie wolno.
Dobrze, że Figę wcześniej oswoiłam z domem, bo próbowałam już dwie zimy wcześniej, ale nie chciała, uciekała. Stara się już robi (9 lat), i ma krótkie futro. Prawie doszła do siebie, na spacerach już staje na czterech łapach.
Tymczasem kończę, bo jestem umówiona na fitness z koleżankami, co prawda wirtualnie, ale jednak.
Czasem jak pogoda pozwoli, to jeździmy na tajne komlety zumby w domu naszej instruktorki.
Zawsze sobie obiecuję, że będę częściej pisać, a potem się okazuje, że trach minęły dwa miesiące :D
Iksiu, jak miło Cię przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPrzygody masz jak zawsze - w nadmiarze.
Co u chlopaków i babciusi?
Nas na Mazurach zamroziło i zasypało, dziś w nocy miałam -25 na termometrze. Dzis moze bedzie trochę cieplej. Kot od tygodnia nie wychodzi z domu, kuwete ma w piwnicy i tyle ruchu, co po schodach w dół i górę.
Pozdrawiam ciepło, nie dajcie się zasypać, bo u was zapowiadają niezłe śnieżyce.
Co Ty się krygujesz?🙂🙂🙂 Piekne zdjęcia Ci wyszły, zwłaszcza to ze słońcem!
OdpowiedzUsuńA takiemu kłusownikowi to bym też jaķąś pułapkę podłożyła, niech zobaczy jak to dobrze! No, nóż w kieszeniach się otwiera po prostu!!!
Żwierzyniec masz niezły, ale to chyba normalne na gospodarstwie!
Mam nadzieje, że wszyscy u Was zdrowi!
Serdeczności ślę!
Jak miło Cię czytać znowu!
OdpowiedzUsuńPsiara jesteś teraz na maxa. A fotki piękne, naturalne. Jak podawali, że tam u Was tyle śniegu to właśnie myślałam sobie jak bardzo Was zasypało. Buziaki posyłam i pisz Kobieto, pisz, bo my tu spragnieni Twojego klikania jesteśmy 😁
Z zimowym pozdrowieniem Iksia!
OdpowiedzUsuńU mnie też zima pada i zawiewa, aż się nie chce z domu wyjść, napisałam Ci tam, gdzie prosiłaś,a co u rodziców i babci?
OdpowiedzUsuńJak milo cie czytac!
OdpowiedzUsuńPiekna ta zima u ciebie!!!
U mnie tez dowalilo,zdjecie z wielkim cieniem boskie!!!
Jeżu, jak mi się słabo zrobiło, jak zobaczyłam psa we wnykach!!!!!!!!!! Nosz k mać! Dobrze, że się dobrze skończyło. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńto prawda. przerażająca historia z tymi wnykami :/ To gryzienie ścian to mam patent. Mój pies gryzł schody. I w tych miejscach co to jej smakowały posmarowałam wasabi. Pewnie chrzan też by zadziałał, ale to wasabi to jednak mocniejsze i w takiej tubce jak farbka, wiec łatwo było użyć. I pomogło!
OdpowiedzUsuńStraszny widok, biedna Figa!!! Ludzie są kompletnie do doopy, w znakomitej większości są nic nie warci :/
OdpowiedzUsuńKtóra to jest ta gryząca bestia? :)
Widoki zimowe - piękne.
Ruda Fionka, nie pyta, nie czeka, od razu gryzie, na wszelki wypadek ;)
Usuńbocian przyleciał (27.03)
OdpowiedzUsuńTradycyjnie nasrał na okno?
UsuńIksiu sciskam swiatecznie Ciebie z przyległosciami.
OdpowiedzUsuńIksiu, zdrowych, radosnych i spokojnych świąt,co u babci?, chyba 1 go miała 100 urodziny, wszystko najlepszego dla Niej...
OdpowiedzUsuńSpokojnego świętowania Iksiu 😁
OdpowiedzUsuń