poniedziałek, 6 maja 2019

bocian, koty i chwasty


Dawno temu obiecałam zdjęcie boćka i nawet zrobiłam, ale żeby wstawić zabrakło czasu. W międzyczasie świat się zazielenił, więc fotka trochę nieaktualna, ale bociuś ten sam.
W tym roku ucierpiały nie tylko moje okna, ale i sąsiadów. Wojowniczo nastawiony bocian walczył z własnym odbiciem w szybie. Co chwile sfruwał z gniazda i naparzał intruza. Dziwne odgłosy zaintrygowały Iksińskiego, który zaobserwował ten proceder i poinformował sąsiadów. To nowy dom, jeszcze nie zamieszkały (nawiasem mówiąc od 60 lat nic nowego się w naszej wsi nie wybudowało, więc szok, że powstał). Sąsiadka zakleiła najpierw drzwi na taras, bo dreptał tam na piechotę , ale później atakował z powietrza odbicia w innych oknach i trzeba było zakleić wszystkie od zachodu, bo aż krew była na ścianach.
Upragniony deszcz wreszcie spadł, leje już trzeci dzień bez przerwy, zimno jak jasna cholera, rzepak kwitnie, pszczoły nie latają. O równowagę w przyrodzie, jakoś trudno ostatnio ...

W zeszłym roku koty od kwietnia już miały wakacyjny zakaz wstępu do domu, w tym roku eksmitowałam je na święta, ale już z powrotem ich zaprosiłam, bo sumienie mnie dręczyło, że zmarzną bidusie. Siedzą w kotłowni i ani miaukną.

Na chrzest babcinej prawnuczki zrobiłam kolejnego kota w prezencie. Babcia dała radę, była obecna i w kościele i na imprezie. Jestem pełna podziwu dla niej. Przyjęcie było w lokalu na piętrze, bez windy!




Z powodu deszczu juz trzeci dzien na chwastach nie byłam. 




poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Relaks😀
Mam nowy telefon, i właśnie testuję pisanie blogaska. Właściwie przyszłam nazbierać chwastów na sok. Ale znalazłam słoneczne miejsce po zawietrznej i bardzo miło mi sie tu siedzi. Opuszczone siedlisko głuchoniemego Zdzicha jest moim barem sałatkowym. Pełno tu dzikich roślin jadalnych, zbieranie ich jest moją pasją. To lepsze niż medytacja, a może to właśnie medytacja?
Ptaszki pitolą, słońce świeci, psi przyjaciele mi towarzyszą. Ach! Lekko mi na duszy tym bardziej że śniadanie wielkanocne dopiero za rok :D
Nie było tak źle, nawet za dużo sztyletów w powietrzu nie latało. Muszę przyznać, że moja mama robi postępy, parę razy ugryzła się w język i była w dość miłym nastroju. Co prawda traktowała babcię jak powietrze, ale jakoś uszło. Babcia też dała radę.
Ja se tu siedzę a mężu czeka na sok :)
Wczoraj nareszcie spadł deszcz, wszystko jest takie soczyste!

Jeszcze próba dodania zdjęć😁


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

...

Mam mocne postanowienie, że dziś umyję okna, ale objadłam się i żeby jedzonko się ułożyło poklikam na blogasku.

Z powodu silnych wiatrów i gości z Afryki okna mam tak obsrane, że nie ma zmiłuj, trzeba umyć, przynajmniej te od wschodu (w polu rażenia bociana).

Kopiowanie bloga z bloxa odpuściłam, robienie tego na piechotę, wpis po wpisie, to mozolna robota. Nie chce mi się, nie mam czasu, trudno.
Wniosek na dopłaty muszę zrobić, ogród czeka na posianie, a co najgorsze, Babcia trochę zaniemogła.W zeszłym tygodniu miała 40,2 *C, zawezwana pani doktor stwierdziła zapalenie płuc. Dziwne to było, osobiście wątpię w tę diagnozę, choć na początku uwierzyłam i się przeraziłam. Wykupiłam i podałam antybiotyk, po którym babcia dostała sraczki.Po jednym dniu gorączka zniknęła, babcia nie kaszle, nie ma żadnych problemów z oddychaniem, jedynie nie ma siły i apetytu.
Albo to był jakiś wirus, albo organizm powoli się wyłącza, 1 kwietnia babcia obchodziła 98 urodziny.
Chyba, że winne są myszy, które harcują w chacie babci i mają tam raj.Czytałam, że przez mysie siki można się nabawić różnych paskudnych rzeczy, z zapaleniem płuc włącznie.
Wypowiedziałam im wojnę, ustawiłam arsenał pułapek(4 ofiary śmiertelne), rozłożyłam trutkę i przeprowadziłam gruntowne porządki.
Jak babcia się sama rządzi w kuchni, to TAK śmieci, że szok, rozsypuje, rozlewa, nie trafia do śmietnika, chomikuje, hoduje pleśniaki i ukryte kiszonki. Wnętrze jej lodówki stanowi schronienie dla przeróżnych form życia, coś wkłada i zapomina.
Odkąd jest osłabiona, częściej ja odwiedzam i dłużej przesiaduję, tak wysprzątałam, że myszy zdechną z głodu.

Szykuje nam się imprezowy maj. Komunia u szwagrostwa i chrzciny babcinej prawnuczki.
Odwieczny dylemat w co się ubrać i ile do koperty włożyć.

poniedziałek, 25 marca 2019

szydełkowiec krótkobrzuchy


Zachorowałam na tego kota, zawzięłam się i zrobiłam. Dla samej frajdy robienia i z miłości do kotów. Z oczami trochę przesadziłam, ale nie miałam żadnych nadających się guzików, więc zmałpowałam oczy z jakiegoś szydełkowego misia.

Miałam sie dzisiaj wcześniej położyć i jak zwykle im bliżej północy tym więcej mam werwy. Sowia natura...
Od niedawna mam marzenie, żeby wcześnie wstawać, żeby nie tracić dnia i cieszyć się energią poranka. Jedynym sposobem na spełnienie jest nastawienie budzika. Wstaję ubieram się i idę na psi spacer, najgorzej się zmusić do wyjścia z łóżka, potem jest już cudownie.

Z myciem okien wstrzymuje się do przylotu bocianów, brudne jak licho, ale skoro i tak zostaną obsrane to poczekam. W dodatku chłodno i wieje, a sobotę miałam jednodniową gorączkę połączoną z koszmarnym bólem głowy. Już się mentalnie nastawiałam na jakąś infekcję i leżenie w łóżku, ale w niedzielę jak ręką odjął.

Możliwe, że to wrzące emocje tak ze mnie wyszły. Woziłam Szwagierkę Wdowę do lekarza z dziećmi, osiem godzin byłam na służbie (nieustanna uwaga). Szwagierka gada jak najęta, odwiedziliśmy też teściową, której szwagierka jest klonem i obie mówiły do mnie jednocześnie. Popatrzyłam na jedną, pomrugałam, popatrzyłam na drugą, też pomrugałam, i nadziwić się nie mogłam, że o tak nie istotnych sprawach  MUSZĄ.
Najgorsze w tym wyjeździe było to, że najstarszy syn posiadł na prawo jazdy i chciałam być dobrą ciocią i dałam mu prowadzić. Wiedziałam, że to będzie dla mnie koszmar, ale nie sądziłam, że aż taki. W sumie dobrze mu szło, ale przyjemności z jazdy nie miałam żadnej. Jechał przepisowo, jak było ograniczenie do 30 to wlekliśmy się. Wszyscy nas mijali i trwało to wieczność. Zachowywałam anielski spokój, ale energetycznie byłam wykończona. Pocieszałam się, że lepiej, że jechał 30, niż 130 ;D

Szwagierka przymierza się do zakupu samochodu. Nie mogę się doczekać!

czwartek, 7 marca 2019

w odwiedzinach u bobra






Z dzisiejszej wędrówki przyniosłam na sobie 11 kleszczy!!!
Żaden mnie nie użarł, na ubraniu siedziały, szok!
Rozbierałam się w kuchni i co chwilę podłogę przemierzał kolejny okaz.

Mięsa nie jem, ale kleszcze morduję bez mrugnięcia okiem ;D






historia z morałem



Utrata dostępu do gazetowego konta spowodowała, że przejrzałam wszystkie skrzynki mailowe i sprawdziłam czy mam w nich możliwość odzyskania hasła.

Pierwotnie chciałam zapisać moje blogi tylko na komputerze, nie zamierzałam ich eksportować na żadna platformę. W jakiś dziwny sposób, dane do logowania zmieniły się bez mojego udziału i bez możliwości odzyskania go, więc skopiowanie zapisków pozostało poza moim zasięgiem.

Admini bloxa wypięli się na mnie zasłaniając się RODO.

Na chwilę pogodziłam się z utratą, nawet się ucieszyłam, że jestem wolna od przeszłości i mam święty spokój, nie muszę kopiować i główkować jak to zrobić (jestem trochę niepełnosprytna komputerowo).

Potem, dzięki mojej koleżusi Ali Warszawskiej, za pomocą jej danych do logowania rzuciłam oko w stare wpisy i zrobiło mi się potwornie żal. Tyle wspomnień, wrażeń, zdjęć i komentarzy!

Początkowo kopiowanie tego na piechotę, metodą kopiuj-wklej wydawało mi się robotą głupiego, ale sentyment przeważył.
Kopiuję na wordpressa, wyliczyłam, że wyrobię się w 30 dni jeśli utrzymam tempo 4 miesięcy dziennie. Trudy klikania łagodzi fakt, że zapisują się zdjęcia i komentarze. Wordpress prawdopodobnie pociągnie dłużej niż mój laptop,  i można tam zahasłowac dostęp,  w każdej chwili można będzie przemieścić zapiski w inne miejsce.
Nie gwarantuję, że nie rzucę tego w diabły, ale póki mnie to bawi i daje radę, to spoko.


Weźcie ze mnie przykład i sprawdźcie co tam macie w ustawieniach pod hasłem "odzyskiwanie hasła".

W ramach wsparcia dla mojej koleżusi J., która cierpi z powodu bólu kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, ćwiczę razem z nią. Ona u siebie a ja u siebie, ale razem raźniej, bo samemu sie nie chce. Wam też serdecznie polecam, bardzo przyjemny dzisiejszy zestaw ćwiczeń.








sobota, 2 marca 2019

Decyzja podjęta.

Zostaję tutaj.

Zmieniłam w ustawieniach, każdy może teraz komentować, bo dotychczas mogli tylko posiadacze konta gugle.

Tymczasem macham do was i biorę się za odkurzanie, bo koci kłak ściele się gęsto :D