Dawno temu obiecałam zdjęcie boćka i nawet zrobiłam, ale żeby wstawić zabrakło czasu. W międzyczasie świat się zazielenił, więc fotka trochę nieaktualna, ale bociuś ten sam.
W tym roku ucierpiały nie tylko moje okna, ale i sąsiadów. Wojowniczo nastawiony bocian walczył z własnym odbiciem w szybie. Co chwile sfruwał z gniazda i naparzał intruza. Dziwne odgłosy zaintrygowały Iksińskiego, który zaobserwował ten proceder i poinformował sąsiadów. To nowy dom, jeszcze nie zamieszkały (nawiasem mówiąc od 60 lat nic nowego się w naszej wsi nie wybudowało, więc szok, że powstał). Sąsiadka zakleiła najpierw drzwi na taras, bo dreptał tam na piechotę , ale później atakował z powietrza odbicia w innych oknach i trzeba było zakleić wszystkie od zachodu, bo aż krew była na ścianach.
W tym roku ucierpiały nie tylko moje okna, ale i sąsiadów. Wojowniczo nastawiony bocian walczył z własnym odbiciem w szybie. Co chwile sfruwał z gniazda i naparzał intruza. Dziwne odgłosy zaintrygowały Iksińskiego, który zaobserwował ten proceder i poinformował sąsiadów. To nowy dom, jeszcze nie zamieszkały (nawiasem mówiąc od 60 lat nic nowego się w naszej wsi nie wybudowało, więc szok, że powstał). Sąsiadka zakleiła najpierw drzwi na taras, bo dreptał tam na piechotę , ale później atakował z powietrza odbicia w innych oknach i trzeba było zakleić wszystkie od zachodu, bo aż krew była na ścianach.
Upragniony deszcz wreszcie spadł, leje już trzeci dzień bez przerwy, zimno jak jasna cholera, rzepak kwitnie, pszczoły nie latają. O równowagę w przyrodzie, jakoś trudno ostatnio ...
W zeszłym roku koty od kwietnia już miały wakacyjny zakaz wstępu do domu, w tym roku eksmitowałam je na święta, ale już z powrotem ich zaprosiłam, bo sumienie mnie dręczyło, że zmarzną bidusie. Siedzą w kotłowni i ani miaukną.
Na chrzest babcinej prawnuczki zrobiłam kolejnego kota w prezencie. Babcia dała radę, była obecna i w kościele i na imprezie. Jestem pełna podziwu dla niej. Przyjęcie było w lokalu na piętrze, bez windy!
W zeszłym roku koty od kwietnia już miały wakacyjny zakaz wstępu do domu, w tym roku eksmitowałam je na święta, ale już z powrotem ich zaprosiłam, bo sumienie mnie dręczyło, że zmarzną bidusie. Siedzą w kotłowni i ani miaukną.
Na chrzest babcinej prawnuczki zrobiłam kolejnego kota w prezencie. Babcia dała radę, była obecna i w kościele i na imprezie. Jestem pełna podziwu dla niej. Przyjęcie było w lokalu na piętrze, bez windy!

Z powodu deszczu juz trzeci dzien na chwastach nie byłam.