Chociaż już też rozważałam, czy to nie lepiej pozwolić blogaskowi zdechnąć, już tak długo nie pisałam, że wszyscy się odzwyczaili od zaglądania do mnie.
Nie ma lekko, Iksiński mnie zagaduje. On myśli, że ja cokolwiek rozumiem, co on do mnie gada, kiwam głową, bo mu słuchacz potrzebny, ale o zwolnicy w kole opryskiwacza nie mam bladego pojęcia.
Wyjątkowo wcześnie w tym roku obrobiliśmy się z robotą, buraki wykopane, oziminy zasiane, nawet wszystkie warzywa z ogrodu sprzątnięte. Szok. Zawsze kopałam jak już mrozem i śniegiem straszyli. W zeszłym roku poprzysięgłam sobie, że ostatni raz tak zwlekam, bo mi łapy do łopaty przymarzały, tak było zimno. A tu takie lato teraz.
Już prawie listopad a ja codziennie na hamaczku kawę piję pławiąc się w słońcu.
Pięknie jest, aż żal liście grabić.
Dla rolnictwa, to oczywiście fatalna pogoda, bo susza, pszenica nie wschodzi, rzepakowi za ciepło i jest ryzyko, że zakwitnie, a jak zakwitnie to już po zawodach, do przeorania. Trzeba go pryskać, żeby zahamować wzrost, a tu opryskiwacz się zepsuł, a części drogie jak cholera.
Iksiki rozjechały się po Polsce, a ja nie tęsknię, wręcz z trwogą myślę, że w listopadzie przyjadą i znowu trzeba będzie gotować jak dla pułku wojska ;D
Mamy bardzo dobry kontakt telefoniczny, mam wrażenie, że w naszych rozmowach jest więcej treści gdy są wyjechani.
Młodszy dziś doniósł, że zlazł mu paznokieć z palca, którego osobiście mu przekłułam , żeby przynieść ulgę po urazie.
Podczepiał jakąś maszynę do traktora, i wsadził palca tam gdzie nie powinien. Cały paznokieć był siny i strasznie bolał, a że już mam wprawę, tzn widziałam jak to się robi w szpitalu, to zrobiłam to w warunkach domowych.
Pamiętam jak kilka lat temu opisywałam wam na blogu, że na izbie przyjęć, w XXI wieku lekarz rozgrzał spinacz biurowy nad świeczką i zrobił dziurę w paznokciu upuszczając krwi mojemu dziecku. Spiritka mi wtedy nie uwierzyła ;D
Sama bym nie uwierzyła, gdybym tego nie przeżyła.
Ale ona pracuje w niemieckim szpitalu, tam pewnie inne standardy :D
( Całusy Lucy:))
Boje sie obiecywać, że będę częściej pisać, bo ja zawsze mam szczere chęci, a potem wychodzi jak zwykle. Ale może nie będę zważać na małża i czasem coś klepnę co ślina na język przyniesie, jak teraz.
Gdybyście byli ciekawi co u Babciusi, to spoko. Jak na swój wiek radzi sobie wspaniale. Rozsypuje, rozlewa, śmieci, ale to znaczy, że jest aktywna, ma plany, działa ;D
Dzisiaj rano umyłam podłogę, a gdy wieczorem wpadłam założyć maść do oczu, to już było napierdzielone równo wszystkiego, do gumoleona się przykleiłam ;D
Znacznie gorzej jest jak przychodze i czyściutko, bo to znaczy, że leżała i nie była w stanie nic zrobić.